Wolno pieczona łopatka wieprzowa

Jak to w końcu jest z podziałem obowiązków? Kto powinien pilnować ogniska domowego, a kto chodzić na polowania i przynosić łupy? A może podziały się przeżyły? W czasach centralnego ogrzewania i termostatów można przecież spokojnie wyruszać na łowy bez obawy, że ognisko wygaśnie. Na łowy wyruszam zwykle ja. Z ostanich wróciłam z pięknym kawałkiem łopatki i już w drodze ze sklepu zastanawiałam się intensywnie, co z niego zrobić.

Czytaj dalej (klik)



Czytaj dalej »

Czekoladowy pudding z croissantów i nutelli

Powoli daję się wciągać akcjom ogranizowanym w kulinarnej blogosferze. Gdyby czas i możliwości pozwalały uczestniczyłabym jeszcze w paru, ale na razie mogę wybierać nieliczne. Czekoladowemu Weekendowi u Bei nie mogłam się jednak oprzeć. I wykorzystałam pomysł, który już dawno chodził mi po głowie, tylko rozsądek do tej pory nie pozwalał mi na jego zrealizowanie. Pudding z croissantów (tak!) nutellą (tak, tak!). Czysta rozpusta! I precz z rozsądkiem!

Reszta postu razem z przepisem na pudding, komentarzami i dobrymi radami tutaj (klik)




Czytaj dalej »

Smażony ryż z kimchi

"Czy jadłaś już lunch?" - takim pytaniem jestem najczęściej witana w Korei, jeśli spotkam kogoś znajomego w porze obiadowej. Nie jest to wynik nadmiernej ciekawości, a grzecznościowa formułka, która pochodzi z czasów, kiedy codzienne jedzenie obiadu wcale nie było oczywistością. W zeszły weekend na to pytanie mogłam nie tylko odpowiedzieć twierdzaco, ale również pochwalić się, że na obiad zrobiłam smażony ryż z kimchi, co poskutkowało następującym dialogiem:

- O, sama zrobiłaś bokumbap? Ile dałaś kimchi?
- 1 szklankę na dwie szklanki ryżu.
- I nie było za ostre?
- Nie, wyszło w sam raz. Odlałam trochę soku.
- Ach, tak właśnie robimy go dla dzieci!

Nie pozostało mi nic innego, jak się uśmiechnąć. Mam nadzieję, że smażony ryż z kimchi w wersji "dla dzieci" będzie smakował i tym, którzy trzymają się z daleka od ostrych potraw. Sok, w którym zbiera się większość chili, zawsze można odlać w całości, a kapusty dodać tyle, ile będzie wam smakować. Ścisłe reguły w tym przypadku nie obowiązują. Warto za to założyć rękawiczki, fartuszek i nie używać najlepszej deski do krojenia, bo kimchi farbuje.

Poza tym bokumbap to najprostsza z potraw kuchni koreańskiej. Do wersji podstawowej potrzeba tylko gotowanego ryżu, który podgrzewany jest na patelni z przesmażoną wcześniej piklowaną kapustą. Wzbogacić go można mielonym mięsem lub pokrojonym w kostkę boczkiem, zieloną cebulką lub samym szczypiorkiem, olejem sezamowym, pastą gochujang, suszonymi wodorostami i sadzonym jajkiem. Poniżej prezentuję bogatszą wersję tej potrawy, ale nie martwcie się, jeśli nie macie któregoś ze składników. Ryż i kimchi naprawdę wystarczą!



Smażony ryż z kimchi
(Bokumbap)
2 porcje

  • 1 łyżka oleju do smażenia
  • 70 g boczku, pokrojonego w kostkę
  • 1-11/2 szklanki kimchi (w tym sok), pokrojonego w kostkę*
  • 2 szklanki ugotowanego ryżu (z poprzedniego dnia)
  • 2 łyżki zielonej cebulki/dymki, pokrojonej drobno

dodatkowo:

  • 2 jajka
  • 1 łyżeczka oleju sezamowego
  • 1 łyżeczka ziaren sezamu
  • 2-3 łyżki suszonych wodorostów (kim), pociętych na małe kawałki**

Na patelni rozgrzej olej i zrumień na nim boczek. Dodaj kimchi i smaż, mieszając, dopóki kapusta nie zacznie robić się przezroczysta. Dorzuć na patelnię gotowany ryż i smaż dalej, cały czas mieszając, żeby składniki dobrze się połączyły. Ugotowany dzień wcześniej ryż będzie dość zwarty, trzeba więc w czasie smażenia porozdzielać ziarenka, przy pomocy np. solidnej drewnianej łyżki. Gdy ryż będzie już solidnie podgrzany dodaj zieloną cebulkę i wszystko dobrze wymieszaj.

Zrób sadzone jajka, smażąc je z jednej strony, żeby zachować dość płynne żółtko.

Gorący ryż wyłóż do miseczek lub głębokich talerzy. Do każdej porcji dodaj sadzone jajko. Całość polej odrobiną oleju sezamowego i posyp sezamem oraz wodorostami.

Przed zjedzeniem rozdrobnij jajko łyżką i dobrze wymieszaj z ryżem. 

* Możesz odlać część lub całość soku, jeśli chcesz zmniejszyć ostrość potrawy.
 ** Kim (lub gim) to koreańska nazwa wodorostów wielbicielom sushi znanym jako nori. Moje ulubione to prażone z dodatkiem oleju sezamowego i odrobiny soli.

    Czytaj dalej »

    Urodzinowy sernik

    Rok! Wytrwałam przy tworzeniu bloga cały rok! Systematycznie pisałam i publikowałam posty, gotowałam i piekłam. Jestem z siebie dumna, bo systematyczność nie jest jedną z moich mocnych stron. Ale tym razem się udało :-) Co więcej, jeszcze nie straciłam zapału i w drugi rok blogowania wchodzę pełna dobrych myśli i z długą listą nowych potraw do wypróbowania. Nie udałoby mi się to jednak, gdyby nie wspaniały W. i jego aparat. Dziękuję za cotygodniowe sesje fotograficzne i wszystkie dobre rady!

    Przez ten rok wszystko było dla mnie nowe, szczególnie sprawy dziejące się "na zapleczu". Choćby to, co wchodzący na bloga uznawali za interesujące. W statystykach przez pierwsze pół roku rządziły ciasta i desery! Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy publikowanie innych przepisów ma w ogóle sens, ale z drugiej strony wiem, że koncentrowanie się na słodkościach mogłoby się dla mnie bardzo źle skończyć. Za bardzo je lubię. Słodką passę przerwało pho z kurczaka, które, po podlinkowaniu go przez Foodelka, w ciągu paru dni zostało obejrzane ponad 500 razy. Wielka sprawa dla początkującego blogera!

    Pho dość długo zabawiło w pierwszej dziesiątce, ale w końcu musiało ustąpić pola innych przepisom. O dziwo, z czasem z top 10 zaczęły też znikać słodkości. Nie ma tam już śladu po serniku japońskim, ani morelowej tarcie, na liście zostały już tylko dwa ciasta (co wydaje mi się być rozsądną liczbą), ale za to jedno z nich od miesięcy rządzi niepodzielnie.

    Tak wygląda pierwsza dziesiątka z pierwszego roku mojego blogowania:


    10. Rybne kotlety z salsą pomidorową
    9. Confit z łososia
    8. Indyjskie ziemniaki
    7. Tarta cytrusowa z truskawkami
    6. Naleśniki - podstawowy przepis
    5. Naleśnikowe cannelloni
    4. Włoskie klopsy
    3. Zapiekany makaron ze szpinakiem
    2. Roladki z kurczaka z papryką
    1. Cytrynowy sernik z mascarpone


    Dziękuję wszystkim, którzy odwiedzają magazyn, tym zostawiającym komentarze i tym, którzy nic nie mówią. Dziekuję za dobre słowa, dzielenie się wrażeniami po wypróbowaniu przepisów, nie tylko kiedy wyszły, ale także kiedy coś nie działało (za te uwagi dziękuję szczególnie, bo dzięki nim mogę poprawiać nieścisłości i błędy). A przede wszystkim dziekuję innym kulinarnym blogerkom i blogerom za ciepłe przyjęcie mnie do swego grona! Dobrze mi tu z wami :-)

    Jako uzupełnienie podziękowań dorzucam sernik z serka mascarpone w nowej odsłonie. Ze skarmelizowanym wierzchem i w niedużym rozmiarze.

    Smacznego i ostrożnie z ogniem!





    Cytrynowy sernik brûlée
    wariacja na temat sernika z serka mascarpone
    na 5 małych foremek o średnicy 10 cm

    • 80 g herbatników typu Digestive
    • 40 g masła, rozpuszczonego i przestudzonego
    • 250 g kremowego serka typu Philadelphia
    • 110 g (1/2 szklanki) cukru
    • 2 jajka + 1 żółtko
    • 11/2 łyżki soku cytrynowego
    • skórka z 1/2 cytryny (lub do smaku)
    • 200 g serka mascarpone
    • 1/2 łyżeczki ekstraktu z wanilii

      dodatkowo:

    • 5 cienkich plasterków cytryny
    • 5 łyżek + 5 łyżeczek jasnego brązowego cukru
    • ręczny palnik gazowy

    Rozgrzej piekarnik do 150˚C.

    Foremki wysmaruj delikatnie masłem i wyłóż papierem do pieczenia, a z zewnątrz szczelnie owiń folią aluminiową. Przygotuj odpowiednio duże naczynie, np. głębszą prostokątną blachę (muszą się w niej swobodnie zmieścić wszystkie foremki).

    Herbatniki drobno pokrusz lub zmiel w malakserze. Wymieszaj je z rozpuszczonym masłem i wyłóż nimi dno formy do ciasta, dobrze je uklepując.

    W mikserze wymieszaj serek kremowy z cukrem, dodaj jajka, żółtko, skórkę cytrynową oraz sok z cytryny i zmiksuj na gładką masę. Na koniec dodaj serek mascarpone oraz ekstrakt waniliowy i jeszcze raz wszytko dobrze wymieszaj mikserem. Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej, szczególnie serki, wtedy łatwiej się połączą.

    Masę serową wlej do foremek, wstaw do przygotowanego wcześniej naczynia i wlej do niego gorącą wodę. Woda powinna sięgać mniej więcej do połowy wysokości foremek z sernikiem. Całość wstaw do nagrzanego piekarnika i piecz około 45 minut, aż wierzch serników zetnie się, ale środek będzie jeszcze półpłynny. Wyłącz piekarnik i zostaw w nim ciasta na jeszcze jedną godzinę. Gdy serniki stężeją, wyjmij wszystkie z piekarnika i odstaw do całkowitego ostygnięcia. Zimne owiń folią spożywczą, razem z foremkami, i wstaw do lodówki na przynajmniej 4 godziny lub na noc.

     ***
    Schłodzone w lodówce serniki wyjmij z foremek i odwiń z papieru do pieczenia.

    Cienko pokrojone plasterki cytryny rozłóż na blasze. Każdy równomiernie posyp łyżeczką cukru. Cukier skarmelizuj za pomocą palnika gazowego.

    Na każdy z serników wysyp równą warstwą łyżkę cukru i skarmelizuj go palnikiem. Ułóż po plasterku skarmelizowanej cytryny na każdym z serników.

    Jeden mały sernik to dwie porcje - w sam raz na walentynkowy deser :-)

    Czytaj dalej »

    Ziemniaczana tortilla z chorizo

    Przepis na ziemniaczaną tortillę wpadł mi w oko, gdy wertowałam gazety i książki szukając pomysłu na zagospodarowanie resztek chorizo. Odkryłam właśnie kawałek schowany w najciemniejszym kącie zamrażarki - musiał tam, biedaczek, leżeć od czasu, kiedy robiłam soczewicę z krewetkami. Na szczęście wielomiesięczne chłodzenie mu nie zaszkodziło. Pomyślałam przy okazji, że skoro chorizo tak dobrze znosi mrożenie, następnym razem, gdy znajdę je w sklepie, kupię większą ilość.

    Chorizo jest bowiem bardzo aromatyczne i jego dodatek nadaje potrawom niezwykłego smaku. Tak samo, jak wędzona papryka - i tu muszę się przyznać, że odkąd ją kupiłam, dodaję ją, do czego tylko mogę. Takie małe uzależnienie.



    Ziemniaczana tortilla z chorizo
    wg przepisu z Everyday Dish
    2-3 porcje

    • 350 g ziemniaków (3 średnie), obrane, pokrojone w 1/2 cm plastry
    • 1-2 łyżki oliwy
    • 150 g kiełbasy chorizo, pokrojonej w plasterki
    • 1/2 cebuli, drobno posiekanej
    • 1 ząbek czosnku, drobno posiekany
    • 1/4 łyżeczki słodkiej wędzonej papryki
    • 4 jajka
    • 2 łyżki natki pietruszki, posiekanej
    • sól i świeżo mielony czarny pieprz, do smaku

    Pokrojone w palsterki ziemniaki wrzuć do osolonej zimnej wody i gotuj, aż zaczną mięknąć (ok. 5 minut od zawrzenia). Odcedź.

    Na patelni (najlepiej żaroodpornej, która będzie można później wstawić do piekarnika) rozgrzej, na średnim ogniu, 1 łyżkę oliwy i obsmaż na niej plasterki choriozo, z obu stron. Przełóż je do miski. Na patelnię dodaj teraz cebulę, zeszklij ją, dołóż czosnek oraz wędzona paprykę i smaż jeszcze przez minutę, mieszając. Przełóż do miski z kiełbasą. Na patelnię wyłóż obgotowane plasterki ziemniaków i przyrumień je lekko z obu stron. Dodaj do miski z chorizo i cebulą.

    W drugiej misce rozmąć jajka, wymieszaj je z natką pietruszki i dopraw solą i pieprzem. Masę jajeczną dodaj do miski z ziemniakami i chorizo, delikatnie wymieszaj.

    Rozgrzej znowu patelnię. Jeśli trzeba, dolej oliwy i wylej na nią jajka wymieszane z ziemniakami i chorizo. Smaż, na niedużym ogniu, dopóki masa jajeczna nie zetnie się lekko w środku a boki i spód nie przyrumienią. Aby wykończyć omlet, można go na krótko wstawić do rozgrzanego wcześniej piekarnika (funkcja grill, górna półka) lub przewrócić na patelni na drugą stronę i dosmażyć (trudniejsze).

    Podawaj z sosem pomidorowym sofrito i zieloną sałatą.

    ***


    Przewrócenie tortilli na patelni nie należy do prostych zadań. Dlatego wolałam swoją zapiec pod grillem. Jeśli nie chce wam się rozgrzewać piekarnika polecam film instruktażowy:




    ***

    Sofrito
    (hiszpański sos pomidorowy)
    wg przepisu ze strony about.com

    4 porcje


    • 3 łyżki oliwy
    • 1 cebula, drobno posiekana
    • 1 zielona papryka, pokrojona w kostkę
    • 1 ząbek czosnku, drobno posiekany
    • 1 puszka pomidorów w sosie własnym, pokrojonych w kostkę
    • 1 liść laurowy
    • 1 łyżeczka słodkiej papryki
    • sól i pieprz

    W rondlu lub na patelni z wysokimi brzegami rozgrzej oliwę, na średnim ogniu, zeszklij na niej cebulę. Dodaj zieloną paprykę i smaż, mieszając, około 5 minut. Dodaj czosnek i smaż jeszcze przez minutę. Dodaj pokrojone w kostkę pomidory (razem z sosem), paprykę w proszku oraz liść laurowy. Wymieszaj dobrze i gotuj 10-15 minut, od czasu do czasu mieszająć. Dopraw solą i pieprzem, wyrzuć liść laurowy. Wystudź.

    Sos można wykorzystać jako dodatek lub bazę dla innych potraw. Świetnie smakuje na zimno i jest jeszcze lepszy na drugi dzień.
    Czytaj dalej »
    Copyright © 2014 z magazynu , Blogger